Wymiana doświadczeń związanych z chorobą, ale i świetna zabawa – to cele zjazdu Stowarzyszenia Nieduzi. Średnia wzrostu gości ledwo przekraczała metr. Do ośrodka Instytutu Rozwoju Służb Społecznych w Białobrzegach nad Zalewem Zegrzyńskim przyjechało 30 osób z całej Polski. W weekend odbył się tu dziesiąty, jubileuszowy zjazd, ale okazał się inny niż wszystkie. – Po raz pierwszy spotkaliśmy się w plenerze na całe dwa dni. – Na poprzednich zjazdach bywało smutno, wszyscy narzekali na chorobę. Teraz to się zmieniło i świetnie się bawiliśmy – tłumaczy Włodzimierz Końko, wiceprezes stowarzyszenia. Sobotnia impreza trwała do późnej nocy. – Było wino, kobiety, śpiew i tańce – opowiada Końko. – Ludzie zamykają się w domach, jeśli pracują, to tylko w zakładach pracy chronionej. Takie zjazdy mają służyć temu, żeby oswajać innych z naszym widokiem. Chcielibyśmy być traktowani normalnie; bo ciągle na ulicy wzbudzamy sensację – tłumaczy Łukasz Dryjański, który przez cztery lata mieszkał w USA. – Tam ludzie niskiego wzrostu są lekarzami, prawnikami, mają swoje firmy.
Gazeta Stołeczna – dodatek do Gazety Wyborczej z dnia 15 czerwca 2005 r. Autor KUCH